wtorek, 30 lipca 2013

Mój misiek!

Byłam dzisiaj z mamą na spacerze po starówce. 
Nagle, zobaczyłam to:

I wykrzyknęłam (nieco piskliwie): mój misiek!
Kiedyś miałam takiego miśka. Środki jego uszu przywodziły mi na myśl ząbki czosnku.
Nie pamiętam ile miałam lat, gdy go miałam ani kiedy przepadł (zagubiony lub wyrzucony). 
Weszłam do muzeum, żeby dowiedzieć się po ile bilety. Całkiem tanie, bo cały tylko 8zł. 
Ale opłata za zdjęcia, to masakra - 25zł(!).
Wybierzemy się tam z S.A. któregoś razu,
bo chętnie bym sobie obejrzała wystawę. :)

Obok wejścia jest to:
Mnie akurat figurki nie interesują. 
Szczególnie, że ceny średnio 25zł. 


Jakby ktoś by był zainteresowany podaję linka:


sobota, 27 lipca 2013

Jarmark Dominikański 2013, część I

Bardzo lubię Jarmark Dominikański. Pamiętam mój pierwszy niemal zaraz po przyjeździe do Gdańska. Wtedy z J. i jej znajomymi poszliśmy na rozpoczęcie jarmarku na koncert. Siedzieliśmy nad Motławą koło Matrixa (obecnie jest to jakaś restauracja, nie pamiętam nazwy, ale pamiętam, że była w programie 'Kuchenne rewolucje). Bardzo fajne miejsce, bo mogliśmy sobie usiąść, a potem był dobry widok na sztuczne ognie. To był pierwszy i ostatni raz, gdy byłam na koncercie rozpoczynającym jarmark. Nie żeby mi się nie podobało, po prostu nie miałam ochoty.
Najzabawniejsze było to, jak byliśmy w jakimś sklepiku (tak słabo znałam wtedy Gdańsk, że nie umiem teraz powiedzieć na jakiej to ulicy było) i kupowaliśmy piwo. J. była z nas najstarsza i kupowała na końcu. Gdy przyszła jej kolej i pani sprzedawczyni poprosiła ją o dowód osobisty, wybuchliśmy gromkim śmiechem. Pani się oburzyła, przecież ma prawo zapytać o dowód. Na to my, że oczywiście, ale J. jest najstarsza z nas. :D
W każdym razie, bardzo lubię jarmark. Przez kilka lat uliczki starówki bardzo mi się myliły, szczególnie podczas jarmarku, gdy wszystko wygląda inaczej. Dopiero, gdy zamieszkałam na starówce i poznałam rozkład ulic, to w czasie jarmarku już nie gubiłam się. 
I nadal się nie gubię. ;)

Dzisiaj rozpoczął się kolejny Jarmark Dominikański.
Na zwiedzanie i rozglądanie się (może w tym roku coś fajnego znowu wypatrzę i sobie kupię) wybrałam się z mamą. 
Rozpoczęłyśmy od ulicy Tkackiej, gdzie swoje stoisko mają znajomi. 
Z biżuterią z ceramiki (Beata). 

I biżuteria z modeliny (E.):
Kilka prac jest Beaty, bo niegdyś Beata robiła na JD tylko biżuterię z modeliny.






To co prawa nie jest z modeliny, ale bardzo fajny pomysł, moim zdaniem, na wisiorek. :)




Potem prosto: Tkacka, Węglarska, Pańska.

Spodobał mi się ten wisior. 
Wolę nie myśleć, ile kosztuje. ;)

Chleb na liściu. :)
Wyroby chyba z Podlasia, ale szczerze mówiąc, nie zwróciłam uwagi skąd.

Gdzieś na Pańskiej:
'Kapuściane' misy. :)

Naczynia z wyższej półki przypominają mi naczynia, 
które kiedyś widziałam w Muzeum Narodowym w Gdańsku.


Taka skromna maselnica. :) 


Odjechane deski do krojenia. :)

Pchli targ:


Bardzo mi się podoba i zastanawiam się czy pasowało by mi gdzieś w domu?

No tak, zombie na topie. ;)

Czyżby upadły anioł i piękna dziewica?



Bardzo, bardzo podobają mi się 
 ażurowe kiecki porcelanowych panienek. :)
Pamiętam, jak kilka lat temu zobaczyłam taką figurkę na JD. Niemal śniła mi się po nocach.
Nie mam jednak śmiałości pytać o cenę. 


Niedługo będą kolejne zdjęcia.
Dzisiaj nie przeszłam całego jarmarku, została mi ulica Szeroka i Świętego Ducha, i kawałek Grobli ileśtam. 

Była też zakup. Za całe 2 złote kupiłam sobie chyba z 5 znaczków pocztowych przestawiających sceny z bajek. To na bloga o książeczkach dla dzieci. :)
Już nie mogę się doczekać, gdy zacznę szukać kolejnych znaczków. :)


Katownia.....

Nigdy nie byłam w muzeum bursztynu, które mieści się w katowni.
Kolejne miejsce do odkrycia. 
Ale moja mama miała ochotę zobaczyć to muzeum.
Weszłyśmy, więc jedną bramą i wyszłyśmy drugą, bo tego dnia nie miałyśmy w planach muzeum. 
Wtedy odkryłam, że można właśnie wejść jedną bramą i wyjść drugą. ;)
Przy okazji okazało się, że jest tam całkiem ładnie. 

Widok z bramy od strony Bramy Wyżynnej.



Kajdany.



Tam z tyłu to Brama Wyżynna.




piątek, 26 lipca 2013

Imieninkowo :)

Dzisiaj rano obudziły mnie otwierane drzwi.
Potem zapadła cisza, nic się nie działo. 
Odwróciłam się na drugi bok.
A potem pojawił się wielki bukiet pięknie pachnących lili:

Następnie pojawiło się śniadanko:
Może nie jest zbyt wyszukane, ale za do z tajemnym składnikiem....WCZESNYM ZERWANIEM Z ŁÓŻKA. ;) No i odrobiną miłości. :)

I deserek:

A tacę muszę przemalować, bo nieco zardzewiała. ;)



Malbork po raz drugi.....

Po raz pierwszy byliśmy z S.A. 5 lat temu. I w tym roku, dokładnie, dokładniutko, bo też 24 lipca, 5 lat później pojechaliśmy znowu. :) Właśnie sobie to uświadomiłam (grzebiąc w kalendarzu telefonu). Choć wtedy byłyśmy 1,5 dnia.
A bilety wtedy były tańsze. ;)
Tym razem byliśmy z moja mamą i bratem. A, że mama chciała posłuchać przewodnika, to pond 3 godziny chodziliśmy jak owce za przewodniczką. Która choć ciekawie mówiła, nie powiedziała o kilku rzeczach, o których mówił przewodnik poprzednio. 
W naszej grupie turystów było kilkoro dzieci. Raz pani przewodniczka wysunęła się na czele grupy i powiedziała do dzieci: 'Podejdźcie milusińscy'. Na to S.A. do mnie:'Podejdź milusińska'. A przewodniczka w śmiech. ;)
Byłam zmęczona i po tych ponad 3 godzinach z przewodniczką nie miałam siły na łażenie po zamku, czego bardzo żałuję, bo choć byłam tu już raz, nadal jestem zamkiem oczarowana. (Bo uwielbiam zamki średniowieczne, najlepiej obronne). 
Teraz zrobiłam mało zdjęć. Może kiedyś pokażę zdjęcia sprzed 5lat. 

Jedna z bram. 

Kibelek w prywatnej kwaterze wielkich miszczów. ;)

Jakiś dokument. Chyba coś o przywilejach  nadający komuś tam czegoś tam, np. ziemi. 


Paskudztwo. Nie żebym miała coś do sztuki współczesnej, 
której totalnie nie rozumiem,
ale do zamku średniowiecznego takie coś nie pasuje.
A będzie tego sporo po całym zamku rozsiane.

Moje ulubione miejsce w zamku - kuchnia.


Widok z jednego z okien. 

Kolejne paskudztwo. Choć uważam, że tu nie pasuje, to mi się taki assasynek podoba. :)

A tu drugi. Mniej mi się podoba. 

Brama prowadząca z zamku wysokiego do zamku średniego. 

Paskudztwo, cokolwiek to jest, zwisające nad fosą miedzy zamkiem średnim, a wysokim. 

Nie wiem co do za budynek, ale podoba mi się. 

Wystawa na dziedzińcu zamku średniego. Celowo tyłem. W najbliższym poście pokaże się dlaczego. ;)

Zamek pęka. S.A. stwierdził, że to obniża wartość nieruchomości i zastanawia się czy jest sens kupować zamek. ;)

Znaleźliśmy kilka zakamarków, gdzie właściwie nikogo nie spotkaliśmy.
Tu widok na młyn. 

Miejsce, które mnie nieco przeraża.
Ale 5 lat temu przeszłam pędem w tym 'korytarzu'. 

Jeden z zakamarków. :)

Jeszcze tu wrócę,. Tym razem bez chodzenia za przewodnikiem. Żeby cały dzień sobie pochodzić, zajrzeć w każdy kąt, ponapawać się atmosferą i jak najwięcej zapamiętać. :)