Niedawno byłam w odwiedzinach u dwóch moich fajnych koleżanek.
O. ma 10 lat, a M. 8. :)
Nie dałam się namówić na zabawę w 'wilkołaki i wampiry' (która polega na tym, że jestem mamą wilkołaczycą, M. jest moim synkiem wilkołakiem, a O. przybranym synem wilkołako-wampiurem, w którym w końcu do głosu dochodzi natura wampiura, robimy przy tym całe mnóstwo hałasu :D ).
Ale dałam się namówić na grę w klocki/układankę JENGA. Byłyśmy ostrożne jak się dla, ale nie obyło się bez wygłupów i hałasu i gróźb - 'przyłożę stopę do twojego nosa, a zapewniam, ona śmierdzi'. ;)
A potem zagrałyśmy w 'Było sobie życie - pojedynek mistrzów' (gra). Z owej gry dowiedziałyśmy się, że uszy rosną całe życie. :D Tylko dlaczego starzy ludzie nie wyglądają jak Dumbo? :D
Najpierw wyciągnięte klocki zabierałyśmy dla siebie.
A potem układałyśmy na szczycie wierzy.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz