Kiedyś uwielbiałam truskawki. Szczególnie takie prosto z krzaczka, bez mycia. Gdy byłam mała to się niemi zajadałam. :) A mieliśmy ich troszkę w ogródku przez wiele, wiele lat.
Pamiętam, gdy miałam 16lat pojechałam z siostrą i szwagrem na austriackie pole truskawek, gdzie płaciło się tylko za to co się nazbierało do wiaderka i a za to co zjadło się na polu już nie. :) Bardzo mnie zdziwiła słomiana podściółka, żeby truskawki nie brudziły się od ziemi. ;) Co kraj to obyczaj. :D
Jednak teraz, albo truskawki nie takie, albo mi się smaki zmieniły (podobno co 7 lat się zmieniają), bo już aż tak ich nie lubię. Gdyby nie inicjatywa S.A. (kupuje je i przyrządza obiady lub po prostu myje, żeby zjeść 'na sucho'), to bym od lat ich nie jadła. Wolę czereśnie. :)
Wcale nie jem tych truskawek! Znalazłyśmy z siostrą największe truskawki i ona robiła mi zdjęcia. Nawet nie pamiętam czy po sesji zjadłyśmy je razem, czy ona sama je wszystkie wtrząchnęła. ;)
Wtedy też przegoniła mnie po całym podwórku i robiła zdjęcia. ;)
To było całkiem miłe, szczególnie, że mam teraz fajne pamiątki z dzieciństwa.
I nie chodzi mi tylko o mnie samą, ale też o to, jakie było wtedy moje otoczenie (teraz to podwórko bardzo się zmieniło).
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz