piątek, 24 czerwca 2011

Miłość nieodwzajemniona....................


            Tydzień temu wypuściłam Łukaszka koło 14h, żeby sobie po kanapie pochodził. Niemal natychmiast poszedł do swojego ulubionego miejsca za oparciem na zagłówku (ma tam poduszeczkę). Andiego nie wypuszczałam, bo za kilka godzin miała przyjść jego poprzednia pani i wypuściłaby go, chciałam, żeby Łukaszek spokojnie sobie tam posiedział. Złamałam się jednak widząc smutną minę Andiego. I nie było już spokoju - Andrzejek zaczepiał Kluska: wąchał go pod jajcami, skakał na grzbiet z tyłu, wykurzył Łukaszka z jego miejsca i tamten schował się pod kapą w innym miejscu. Co chwilę słyszałam Łukaszkowe piski przechodzące w kwiki. Biegałam tak pomiędzy maszyną, a kanapą i sprawdzałam co się dzieje. W końcu się wkurzyłam - wzięłam Kluska w rękę i przycisnęłam nim do grzbietu Przecinka, Klusek piszczał a Przecinek chciał się wyrwać, ale nie pozwoliłam, mało tego, przewróciłam go na grzbiet. Kiedy uznałam, że już można, puściłam oba szczurasy. Łukaszek poszedł na swoje miejsce, a Andi za nim, położył się obok, a potem próbował przytulić się do Łukasza, ale temu to się nie podobało. Z późniejszych obserwacji wywnioskowałam, że Klusek piszczy nawet wtedy, gdy Przecinek dotyka go wąsami (!). Już mniej się interesowałam, dlaczego Łukaszek piszczy. 


            A w sobotę wsadziłam Łukaszka do klatki Andrzejka. Tylko na pół godziny, bo wychodziłam z domu i nie chciałam ich samych zostawić. Ale już po weekendzie wyczyściłam obie klatki i do Andrzejkowej - większej, wsadziłam oba szczurki. Łukaszek oczywiście popiskiwał, gdy Andi zbliżał się do niego. 


             Klatka Andiego ma pięterko. Na dół szczurki mogą schodzić po kołowrotku, który zamontowany jest na jednej ze ścianek (nie kręci się). Na dole są poidełka, na górze dwie miski z jedzonkiem. Łukaszek metodą prób i błędów, a właściwie błędów, wylądował na dole. Żeby wiedział, jak się wchodzi wsadziłam na dół Andiego. Nie wiem, czy Łukaszek zwracał uwagę, jak Czarny Miś wchodzi, ale jakoś wszedł na górę. A gdy już mu się na górze znudziło zszedł na dół. Lubię patrzeć jak schodzi na dół - zatrzymuje się na kołowrotku i giba się w przód i w tył, przez kilka dni w końcu spadał, teraz prawie skacze sam. ;) 
              Najgorsze jednak są poranki - godzina 3-4h, a Andi schodzi do Łukaszka, ale ten piszczy, jakby go ktoś ze skóry obdzierał i spać się nie da. Muszę wstawać i ich rozdzielać. Szkoda mi ich obu - Łukaszek chce mieć święty spokój, a Andrzejek jest towarzyski. Ale chłopaki muszą się nauczyć mieszkać razem, bo dwie klatki to trochę za dużo. 

2 komentarze:

  1. a moze trzeci szczur? ;) moze andrzej by sie nim zajal. gorzej jakby trafil na drugiego łukasza :D

    OdpowiedzUsuń
  2. Wolę nie ryzykować. Choć dzisiaj w zoologicznym widziałam bardzo fajnego, szarego szczurka. Nie wiem jakiej płci, ale było tam kilka szczurków w tym jeden samczyk (wyglądał jak młodociany Łukaszek), więc może ten szary też był faciorkiem. :)

    OdpowiedzUsuń