Dzień się zaczął jak co rano, czyli budzik S.A. zadzwonił, on go wyłączył i spał dalej. :] Jak ja tego nie lubię. ;) Ale co tam, najważniejsze, że miałam czas, żeby przed wyjściem spokojnie zjeść śniadanie i do śniadania poczytać sobie książkę. :)
Pojechałam do A. Jak mi się ciepło na sercu zrobiło, gdy A. powitał mnie szerokim uśmiechem. :) Ach, te jego słodkie dołeczki w policzkach. :) Poszliśmy na spacer korzystając z ładnej pogody (zresztą, nawet jak się zanosi na deszcz to i tak idziemy, co tam, że zmoknę. ;) Przez jakieś 40 minut A. spał, a gdy się obudził poszliśmy na plac zabaw, ale wolał chodzić niż się huśtać. Wracając poszliśmy nad staw.
Żaby rechotały donośnie i nawet udało nam się kilka zobaczyć. :)
Były też kaczki,
ale A. bardziej interesował samolot (lecący dość nisko, bo niedaleko jest lotnisko).
W drodze na nasze osiedle zobaczyliśmy kolejny samolot. Leciał bardzo nisko, zdjęcie byłoby naprawdę fajne, nie to co te powyżej, ale zaplątałam się w paski od torebki, torby na aparat i samego aparatu, gdy się wyplątałam samolot był już za daleko. :]
Nad kolejnym stawem spotkaliśmy mamę kaczuchę z kaczątkami. :)
Ale co tam, A. bardziej był zainteresowany podnoszonym szlabanem przed wjazdem na podwórko. ;)
Potem poszliśmy z S.A. na zakupy. Gdy wyszliśmy ze sklepu dopadła nas pewna pani, zapytała czy nie chcemy wziąć udziału w ankiecie herbat mrożonych, w zamian dostaniemy po czekoladzie. No, ba, czego się nie zrobi dla słodyczy! :D Jednym z pytań było czy wiem, co to jest Stevia. Okazało się, że jako jedyna z dotychczas ankietowanych wiedziałam, że to naturalny słodzik produkowany z roślinki o tej samej nazwie (nawiasem mówiąc, stevia jest słodka jak cukier, mniej kaloryczna i ogólnie ma bardzo pozytywne właściwości). :)
(Jednej z czekolad już nie ma :D).
Ta ankieta przypomniała mi o czymś. Osiem lat temu, na początku lipca mnie i J. zaczepiła jakaś dziewczyna i zapytała czy byśmy nie wzięły udziału w ankiecie, za co miałyśmy dostać paczkę delicji. :) Poszłyśmy z nią, a ona prowadzi nad do budynku na rogu Jaśkowej Doliny i Grunwaldzkiej, a w tym budynku korytarzami do windy i z windy znowu korytarzami. ;) Próbowałyśmy wtedy ciastek a'la delicje. :) Delicje (wedlowskie), które dostałyśmy były o smaku advocata lub toffi. Albo jedno i drugie (każda z nas dostała po paczce).
Potem dostałam od S.A. lilię. :)
I kupiłam pół kilograma czereśni tylko dla mnie. :D
I jeszcze jedno. Mama wczoraj wysłała mi paczkę z materiałami. W skrzynce awizo nie było (nie było mnie przez pół dnia w domu) i myślałam, że jutro będzie. A tu ci niespodzianka! Właśnie wychodziłam z kamienicy, szłam na pocztę wysłać kartę urodzinową dla mamy, gdy w drzwiach zobaczyłam listonosza (innego niż ten, co rano chodzi). A on do mnie: 'Spod siódemki?'. Albo ma tak dobrą pamięć, albo moja mama tak często przysyła mi paczki. ;)
Jedna rzecz tylko popsuła mi humor. Materiał.
(Na zdjęciu nie wygląda za ciekawie, ale jest naprawdę ładny.)
Na jutro mam uszyć dla B. torebkę, z materiału który sama kupiłam, jak B. go zobaczyła to jej się oczy zaświeciły. No to, dzisiaj wycięłam wg szablonu i d...pa blada - krzywo. Podszewka ładnie się wycięła, materiał na tył też, ale ten 'główny' :|, musiałam poprawiać szablony i jak normalnie szablon to 1/4 czegoś (ubioru, czy w tym wypadku torebki), tak musiałam zrobić szablon 1/2. Ale fastrygowanie wykroki mnie uspokoiło, niemal ukoiło nerwy. ;)
Dzisiaj miałam naprawdę dobry humor, co u mnie rzadko się zdarza - żebym chodziła z uśmiechem na ustach, żeby mnie tak drobiazgi cieszyły.
:)
Różnorodny dzień :) i zazdroszczę umiejetnosci szycia
OdpowiedzUsuńMoje szycie..... Eh, szkoda słów, wyszłam z wprawy i na maszynie szyję prosto slalomem. ;)
OdpowiedzUsuńNaprawde miły dzień :)
OdpowiedzUsuńOby same takie dobre były :)
jeszcze sobie przypomnisz jak szyc :)
OdpowiedzUsuń