niedziela, 8 grudnia 2013

Jarmark bożonarodzeniowy.....

Jak co roku o tej porze.
I z roku na rok coraz mniejszy. 
Kiedyś, dawno temu, gdy zamieszkałam w Gdańsku, to był szał. 
Teraz już nie szał, bo jak napisałam wyżej - coraz mniejszy.
Ale nie narzekam, dobrze, że w ogóle jest. 
Co prawda raczej nie kupuję nic na nim. Tzn. żadnych prezentów. Może raz czy 2x się zdarzyło.
Częściej jakieś ozdoby świąteczne. Któregoś razu żeśmy się obkupili lampkami po uszy. 
Jeśli mi się rzuci w oczy stoisko hospicjum (szczerze mówiąc, nie wiem co to za hospicjum, ale to nie ma dla mnie żadnego znaczenia. Nie wiem, może powinno mieć?) to coś tam u nich kupię. To jakąś kartkę, to ozdoby z makaronu, jak w tym roku. 
Poszliśmy na jarmark koło 13:30, gdy było jeszcze widno. Najpierw weszliśmy do ciasnego, ocieplanego namiotu. W sumie nie powinnam narzekać, bo którejś zimy nie było takiego namiotu.
Tam znalazłam takie fajne rzeczy:











Jak widać na 3 zdjęciach powyżej, wyroby z drewna wycinanego laserowo (chyba)
należą do jednej osoby.




Ceramika wyszła spod zdolnych rąk mojej koleżanki Beaty. :)
Więcej zdjęć ceramiki Beaty tutaj .


Biżuteria z modeliny zrobiona przez koleżankę Ewę. :)

Potem zwiedzaliśmy, jeśli można tak to określić, jarmark na dworze. 
Było zimno, ale ciekawie (pomimo, że straganów malutko):













Nie, nie pałętaliśmy się tam kilka godzi, aż się ściemniło. ;)
Wpadliśmy do kolegi mieszkającego na starówce 
i wyszliśmy od niego, gdy było już ciemno.
A że po drodze na autobus był jarmark, to zrobiłam jeszcze kilka nocnych zdjęć. :)




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz