piątek, 21 lutego 2014

Chomikowanie.....

Trochę chomikuję - a to się przyda, tamto się przyda.
Np. gdy został mi styropian z pudeł po meblach, to zostawiłam sobie kilka kawałków, 
bo mogą się przydać do zabawy z dziećmi (używaliśmy jako stojaka dla suszących się pisanek styropianowych i do zabawy w bijanie kawałków szmatek, możecie obejrzeć je tu ), albo druciki po wadliwych poidełkach, które to poidełka wywaliłam, druciki zostawiłam i przydały się do zaczepienia za ich pomocą półki metalowej w kabinie prysznicowym w wynajmowanym mieszaniu (zamiast biegać po mieście i szukać sklepu z drutem [jakiegoś metalowego sklepiku lub marketu budowlanego] kupować kawałka drutu, to wyjęłam z pudełka z 'przydasie').
I tak czasami coś sobie zostawiam, bo może się przydać. Szafki mam pełne przydasie.
Ale nie robię jak moja mama, której chyba zostało jeszcze z PRLu, i nie kupuję czegoś więcej niż potrzebuję (nawet jeśli coś jest w fajnej promocji, to nie biorę więcej niż 2 sztuki). Kiedyś kupowało się tyle ile się dało, bo potem przez pół roku tego nie było w sklepach. Teraz tak kiepsko nie jest, ale moja mama nadal tak robi. Czasami przebiegała mi przez głowę myśl, że może mieć w zapasie 3 np. pasty do zębów. Ale i tak jak się kończyła pasta, to kupuję jedną. 
Od wczoraj myślę, że jednak może dobrze by mieć zapas. A myślę tak, bo S.A. pojechał sobie w świat. Pakował się rano, wszystko robił w biegu i jeszcze mnie budził, bo czegoś nie mógł znaleźć. 
W rezultacie jego porannej nerwowej bieganiny nie miałam czym umyć zębów, bo w tym pośpiechu zabrał moją szczoteczkę (!), a ja nie miałam nic w zapasie (!). A teraz ktoś, może S.A., może jakiś gość będzie mył zęby różowo białą szczoteczką (bo ja myję zawsze zieloną, lub dwukolorową z przewagą zielonego).
 
Ktoś też chomikuje: żeby nie latać co rusz do sklepu, bo przydasie i dla miecia?

poniedziałek, 17 lutego 2014

Antywalentynki - zdjęcia.......



 A to mała galeria antywalentynek: 


Tegoroczna zrobiona przeze mnie dla J. :
 To jej wnętrze:
 :D
O, a tu zaplątała się walentynka dla S.A. :) :

A to od J. z któregoś roku, już nie pamiętam, 
daty na niej nie było i była z koperty wyjęta, 
pierwsza jaką razem z S.A. dostaliśmy:
 Jej środek:

I kolejne od J. :



A to jest ta, którą kiedyś zrobiłam dla J. :

 A tu ta antywalentynka w przestrzeni J.:

I jestem wkurzona, bo w czwartek wysłałam priorytetem antywalentynkę, i jeszcze nie doszła!

niedziela, 16 lutego 2014

Antywalentynki.....

                   To żaden bojkot Walentynek. Chodzi o to, żeby Walentynki nie były wymuszonym 'świętem'. Żeby pary nie biegały po sklepach z szaleństwem w oczach 'Co tu kupić, żeby jej/jemu się spodobało'. Chodzi o to, żeby pary nie czuły przymusu, że tego dnia muszą coś wspólnie zrobić (iść do kina na romantyczny film, iść na romantyczną kolację). Przecież, jeśli ludzie się kochają, mogą sobie wyznawać miłość (na różne sposoby) w każdym innym terminie. Mój S.A. i ja w zasadzie nie obchodzimy Walentynek, bo obchodzimy miesięcznice, które nie straciły na ważności nawet po ślubie (i rocznica, gdy zostaliśmy parą jest nawet ważniejsza niż rocznica ślubu). Nie robimy tego na siłę. Jeśli nie mamy ochoty nic robić tego miesiącznicowego dnia, to nie robimy, wystarczy miłe słowo. I jak wspomniałam, Walentynek raczej nie obchodzimy, czasami, jakoś symbolicznie. W tym roku zrobiłam mu walentynkową kartkę i powiedziałam, że ma wybór kupienia jednej z trzech konkretnych rzeczy, które mnie uszczęśliwią. ;) A on na to 'To my obchodzimy Walentynki, od kiedy?' ;)

I jak już pisałam, nic na siłę. Mam dwoje (para) znajomych amerykanów, którzy na chcieli zrobić na siłę walentynkowe spotkanie z z naszymi samotnymi osobami. A Walentynki, to nie święto miłości, ale święto zakochanych. To, że pary robią coś wyjątkowego, co rzadko na co dzień robią, to nie znaczy, że trzeba na siłę uszczęśliwiać, tych którzy swojej drugiej połówki nie mają.

I chodzi mi o to, żeby walentynki nie były kartkami podobnymi do siebie, wszystkie na jedno kopyto (kolorystyczne). Kiedyś rozmawiałyśmy z J. o tym i J. zastanawiała się dlaczego wszystkie walentynki muszą być czerwone, albo różowe. Ok, czerwień to kolor namiętności, a róż kolorem miłości jest. Ale czy wszystko musi być w standardowych kolorach? Czy taka walentynkowa kartka nie może być np. niebieska? Jeśli nasza ukochana osoba nie cierpi czerwieni czy różu, czy musi koniecznie dostawać kartkę z wyznaniem miłości właśnie w takich kolorach, czy nie może dostać jej w swoim ulubionym kolorze?

Dlatego my z J. na wesoło bojkotujemy sobie Walentynki antywalentynkami.
A antywalentynką może być cokolwiek. Raz wysłałam J. kartkę z naklejonym na niej komiksem z Garfieldem świetnie oddającym atmosferę walentynkowej głupawki. ;)
Rok temu dostaliśmy od niej koszulki z namalowanym ręcznie Snoopy'm, gdzie tekst odbiega od tematu Walentynek, ale choziło o wkład pracy, pomysł i to, że lubię Snoopy'ego. :)
W tym roku zrobiłam jej 'typową', ale niebieską walentynkową kartkę.

Zdjęcia antywalentynek dla i od J. pokarzę w kolejnym wpisie. :)