niedziela, 16 marca 2014

Baśka.......

Jak wspomniałam w poprzednim poście, szykuje się u nas remont. W związku z tym trzeba było rzeczy z szafek poprzerzucać do pudeł. Pudeł ilość ograniczona. Kiedy natrafiłam na segregatory (które były mocno sfatygowane z dziką satysfakcją wyrzuciłam je, kupię sobie nowe, drewniane na 20 lat a nie 10 lat ;] ) i  postanowiłam je przejrzeć i wyrzucić z nich to co niepotrzebne. Trafiłam na teczkę, w której były obrazki moich siostrzenic, karteczki ze złotymi myślami, które nadal są mi bliskie, a przede wszystkim kartki pocztowe, które są pamiątką po wakacjach w Chorwacji 10 lat temu. Wiedziałam, że je mam, ale nie mogłam sobie przypomnieć gdzie są.

W 2004 roku pojechałam na kilka miesięcy do mojej siostry. Pod koniec sierpnia szwagier zabrał dzieci na wakacje. Potrzebował jednak pomocy do najmłodszego dwulatka. Moja siostra chciała odpocząć od rodzinki, więc ja pojechałam. Na 2 dni przed wyjazdem dowiedziałam się, że będziemy nocować na campingu dla nudystów. Szwagier w ogóle nie chciał mi o tym mówić, bo mogłam się zaprzeć i nie jechać, ale sis w końcu powiedziała. Najpierw byłam w szoku, a potem wzruszyłam tylko ramionami. Goli ludzie mi nie przeszkadzają, choć cały ten naturyzm do mnie nie przemawia, a rozbierać i tak nie miałam zamiaru, nie z powodu, że naturyzm do mnie nie przemawia, ale ja w ogóle w tamtym czasie nie odsłaniałam zbytnio ciała latem, bo mając pełno pieprzyków (dermatolodzy mówią na nie 'znamiona') nie chciałam ich narażać na działanie słoneczne. 
Pojechaliśmy. Autem. 
Przez pół drogi, to końcowe pół, dzieci dopytywały, 'gdzie to morze?'. :)
Pojechaliśmy do miejscowości Baśka, na wyspie Krk, na którą wjeżdżaliśmy długaśnym mostem. Niesamowity widok (!).


Camping dla nudystów.....
Siedziałam z dziećmi w samochodzie przy wjeździe na camping (szwagier coś załatwiał w recepcji), gdy któreś z dzieci zawołało: 'Widzę jego pimpi!'. ;)




Nie przeszkadzał mi widok nagich ludzi. Zaobserwowałam, że były tam rodziny z dziećmi, albo same pary w różnym wieku. Nie widziałam singli. 

Namiot rozbiliśmy na wzniesieniu, na które mogliśmy dojść tylko kamiennymi schodami. Cud, że R. dwuletni siostrzeniec nie spadł z tych schodów. Fajny był stamtąd widok - morze, a na nim skaliste wyspy, wyobraźnia przywodziła na myśl wielkie grzbiety potworów zanurzonych częściowo w wodzie; a także część lądu, skalistego, gdzieniegdzie porośniętego drzewami lub krzewami. 
Na mnie spadła opieka nad najmłodszym i prawie całymi dniami zajmowałam się nim i nie wychodziłam z campingu - taplaliśmy się w wodzie, bo plac zabaw był nudny (tylko jedna huśtawka), spacerowaliśmy po terenie campingu, gdzie było pełno różnych ciekawych zakamarkow.
 2x miałam cały dzień dla siebie (szwagier zabrał dzieciaki 'łowić' morską kiełbasę - to jakaś ryba, ale nie wiem jaka, tak przynajmniej nazwał ją szwagier, może coś przekręcił. Nie mam pomysłu, co to może być.).
Wyszłam sobie do miasteczka. Jeszcze na dobre do niego nie weszłam, patrzę, a tu oznaczenia jakiegoś szlaku. I nie mając ze sobą nic do picia, poszłam. W rzemkach. 
Trasa najpierw prowadziła ulicą, potem ścieżką, gdzie po prawej stronie miałam jakieś drzewa, może las, a po lewej urwisko i morze. A potem było podłoże ze skał. I tak sobie idąc doszłam do jakiegoś cypla. Trochę na nim posiedziałam, a potem z powrotem. 
Innym razem poszłam w przeciwnym kierunku. Trasa prowadziła skalistym wybrzeżem na jakąś plażę i z plaży w głąb lądu, ale ja doszłam tylko do plaży i wróciłam. 
To było niesamowite - gdyby się potknąć, można było spadając poobijać się i wpaść do głębokiej wody. :)

Najpierw szłam trasą na południe, a potem na wschód (szlak czerwony).

Oczywiście zwiedziliśmy też miasteczko:


Choć w Chorwacji byłam już drugi raz,
to dopiero za drugim razem zakochałam się w małych miasteczkach. :)
Wcześniej zakochana byłam tylko w przyrodzie. :)

Żałuję, że nie miałam aparatu. Własnego jeszcze nie miałam, a sis nie chciała dać swojego fajnego, bo bała się, że zgubimy. Dopiero po powrocie okazało się, że ma jakiś mały zwykły, który mogła mi dać. Dlatego jedynymi pamiątkami są widokówki, ulotka i mapka. 

Jakby się ktoś zastanawiał, gdzie jest Baśka. :)


sobota, 15 marca 2014

Wspomnień czar..... - Sąsiedzi....

Dzisiejszy wpis jest inspirowany blogiem Wspomnień czar i dziękuje jego autorce Pani Elizuni,
która na swoim blogu przypomina o rzeczach, o których zapomniałam, 
a miło jej je sobie przypomnieć. :)
Przed nami kolejny etap remontu. Nie pisałam o tym, ale ponad 1,5 roku temu kupiliśmy sobie z S.A. mieszkanko. :) Z rynku wtórnego, więc jakikolwiek remont to nasze wydzimisie. ;) I zanim w nim zamieszkaliśmy przeprowadziliśmy remont w większości mieszkania. Został tylko salon i najmniejszy pokój. W poniedziałek rusza remont, więc dzisiaj przekalkowywaliśmy wszystkie rzeczy z szafek do pudeł (biegałam 2x do Pepco po pudła, bo trochę tych rzeczy jest, ale nie chciałam za dużo pudeł kupić, bo nie miałabym co z nimi zrobić). Część mebli poszła na balkon, część zostanie wyrzucona, a część wynnieśliśmy do sypialni (nie żeby była jakaś duża, ale okazało się, że jednak pojemna - my się jeszcze w nocy zmieścimy ;]) I kiedy tak nieśliśmy któryś z mebli, S.A. rzucił: 'Sąsiedzi?'. A ja stwierdziłam, że dawno nie widziałam tej bajki i muszę poszukać na youtube. :) I poszukałam. :)
Wstawiam tu tylko 4 linki:
Ten odpowiada mojej aktualnej sytuacji (będzie malowanie):
I jeden z tych, które najbardziej utkwiły mi w pamięci: