czwartek, 31 października 2013

Halloween, to dzisiaj!

Nigdy się w to 'nie bawiłam', nie miałam takiej potrzeby. 
Ale w tym roku przyłączyłam się do zabawy ze znajomymi,
niektórzy są ze Stanów, więc znali się na rzeczy. ;)
Zabawa była w minioną sobotę, bo dzisiaj pewnie mało kto miałby czas.
Zaczęło się od jedzenia. :)

Makabryczne ciacho. :D


Grillowana dynia:


I ciasteczka. :)


A potem zabawa:
Przylepialiśmy sobie na wzajem karteczki z nazwami 
i zadając proste pytania musieliśmy zgadnąć kim jesteśmy. ;)

Następnie tworzyliśmy swoich Jacków. ;)











A na koniec na poziomym kiju przywiązane na sznurkach donaty,
które trzeba było zjeść bez pomagania rękami. ;)

I jeszcze Makak robiąca za żywego trupa:

A Wy na dzisiaj macie jakieś zaplanowane mhroczne zabawy? ;)




środa, 30 października 2013

Saga Sigrun....

Książka zrobiła na mnie duże wrażenie. 
Sięgnęłam po nią w bibliotece, bo nazwisko autorki znam z recenzji innych blogowiczów piszących o innych jej książkach. Tamtych nie czytałam jeszcze i długo nie wpadały w moje ręce, bo nie było ich na bibliotecznych półkach, gdy szukałam sobie czegoś do czytania.

A sięgnęłam po książkę nie tylko ze względu na autorkę.
Rzuciło mi się słowo 'saga', a sagi kojarzą mi się z czymś długim i ze Skandynawią np. Saga o Njalu). I jeszcze to - 'Północna Droga'. 
Rzuciłam okiem na opis na tyle okładki. 

Gdy zaczęłam ją czytać, pochłonęła mnie bez reszty. 
Do pewnego momentu - stwierdziłam, że już gdzieś coś takiego czytałam - 'Córkę Wikingów'  Very Henriksen i 'Krystynę córkę Lavransa'  Sigrid Undset. Choć 'Krystynę' 'Saga Sigrun' przypomina najmniej. I wtedy utknęłam i zaczęłam czytać coś innego. Ale książkę musiałam skończyć, więc podczytywałam w tualecie. ;) A szło mi jak krew z nosa. Aż nagle coś znowu zaskoczyło i nie mogłam się oderwać i czytałam nie tylko w tualecie. :)

'Saga Sigrun' opowiada o tytułowej Sigrun, córce jarla Apalvaldra z Roveste. Sigrun opowiada o swoim życiu. Była jedynaczką, bardzo kochaną przez swojego ojca, obdarowywaną podarunkami. Matka była cicha i praktyczna, nauczyła dziewczynę wszystkiego co powinna wiedzieć przyszła gospodyni. Gdy Sigrun ma 16 lat wychodzi za mąż za około 15 lat starszego mężczyznę, jarla Regina z Namsen. Oboje zapałają do siebie miłością od pierwszego wejrzenia, która będzie trwała aż do śmierci Regina. 
Sigurn nie tylko opowiada o swoim życiu z Reginem, które opiera się na porach roku - wiosna, lato i jesień bez Regina, który albo wypływa na wyprawy wojenne, albo na targ; zima -spędzana przy boku ukochanego. Dowiadujemy się też wielu faktów z historii Norwegii o tym, jak się zmieniał wtedy świat,  jak wikingowie nie wypływali już łupić Anglii i innych zachodnich ziem, jak w kraju czczącym Odyna zaczynała pojawiać się nowy bóg - Chrystus. 
W książce można poczytać o wielu zwyczajach panujących w X wieku na ziemiach północnej Norwegii. 
Nie chcę zdradzać za wielu szczegółów powieści, 
dodam tylko, że znajdziemy tu miłość, magię (sny, magicznie działające zioła i napary, i volva przepowiadająca przyszłość z rzucanych run), stare obyczaje (składanie ofiar Odynowi i innym bogom), zwyczajne życie społeczności norweskiej.
I jeszcze o samej Sigrun - dziewczyna, a potem kobieta, piękna, ciepła, lubiana przez wszystkich, uzdolniona manualnie - pięknie wyszywała a pomiędzy swoje hafty wszywała zaklęcia dla dobrego powodzenia osób, które miały nosić haftowane przez nią koszule (najpierw ojciec, potem maż, a później syn). Zawsze martwiąca się o zdrowie i życie męża, gdy wyruszał na wyprawy wojenne, a potem o syna, kiedy pojawił się na świecie. 
Okładka jest chyba analogią do jej zdolności, jak i do tego, że jej mąż jarl i wiking ciągle gdzieś wypływał w morze.
Na końcu książki znajduje się kalendarium, gdzie po jednej stronie są wydarzenia historyczne, po drugiej wydarzenia z powieści.
I mapka Norwegii z zaznaczonymi miejscowościami wspomnianymi w powieści.
Oraz na samiuśkim końcu fragment kolejnej części cyklu 'Północnej Drogi'.
Znalazłam to wszystko pod koniec czytania książki. ;)

'Saga Sigrun' zachęciła mnie do czytania kolejnych części 'Północnej Drogi' i właśnie czytam drugą część cyklu 'Ja jestem Halderd'. 

poniedziałek, 28 października 2013

Wystawa kotów rasowych i nierasowych w Gdyni.......

Rzecz działa się wczoraj.
O wystawie dowiedziałam się z fb koleżanki, która tam miała swoje stoisko se swoimi ceramicznymi wyrobami (Beata).

Słabo znamy Gdynię, więc S.A. sprawdził na mapie, gdzie mamy wysiąść i jak się tam dostać. K. i Ł. tego nie zrobili, bo 'Wiedzieliśmy, że wy to zrobicie'. :P Gdy wracaliśmy, okazało się, że zrobiliśmy małe kółeczko. S.A. optymistycznie stwierdził, że dzięki temu zobaczyłam 30% więcej Gdyni. ;)
W każdym razie dotarliśmy na miejsce, wchodzimy i...... Nie ma kotów! Są za to stalugi z obrazkami kotów i innych zwierzaków. 'No, ale myślałam, że mają być żywe koty?' zdziwiła się K. 
S.A. zauważył stoisko z biżuterią ceramiczną naszej koleżanki i poszedł zasięgnąć języka. :)
Okazało się, że żywe koty są, ale w innym pomieszczeniu. 
Spokojnie więc obejrzeliśmy sobie obrazki. K. pełna zachwytu, bo ona tak by nie umiała. Ja pełna zachwytu, bo nie wpadałabym na pomysł używać pewnych technik. 

Słaba jakoś zdjęć wynika z tego,
że oświetlenie było słabe, a ja uparcie nie chciałam włączać lampy
, jednak nie umiałam dobrze ustawić aparatu. 

Tu K. zachwyca się pracami.

Zastanawiałyśmy się czy to żółte to pies czy lis. :)


Bardzo spodobały mi się te koty. :)

Tu z kolei podobało się K. dopracowanie.

Wszyscy byliśmy zachwyceni tą papugą. :)






Po obejrzeniu obrazków przeszliśmy dalej ignorując stoiska z rękodziełami i poszliśmy do kotów.
Przy wejściu do sali gdzie były koty stała klatka, a w niej koty szukające domu. 
Jednym z nich była ślepa kotka. :(

Norweski leśny.
Niesamowicie podoba mi się jego namaszczenie. :)

Sfinks. 

Maine Coon -Tiger :)

Tiger :)

Sfikns

Flirciarz, puścił do mnie oko, gdy robiłam mu zdjęcie. :)

Diego - europejski krótkowołosy.
Przypomina mi Tygrycha, kota mojej siostry (Tygrych )

Devon rex - bardzo ciekawski był, co ja się przybliżę aparatem, 
to on pyszczkiem do obiektywu. ;)



Dwie białe kulki, gdzie jedna drugą lizała. :)

Ragdoll (rasa)

Brytyjski liliowy szylkretowy. :)
Prawie ją kupiliśmy, tak nam się podobała. :)

A potem obejrzeliśmy sobie stoiska z wyrobami rękodzielniczymi:

 
Kto wie, może taką bombkę zrobię sama? ;)








Tą biżuterią K. była zachwycona. :)
'Lekkie, ładne, lekkie.'




 A przy wejściu (zobaczyliśmy na koniec)
kot Cheshire: 


Głowa mu się kręciła. ;)